piątek, 13 września 2013

Rozdział 7

Na samym początku chcę z całego serducha przeprosić Was za tak długą nieobecność. Jednak wena jest rodzaju żeńskiego i tak jak my Kobiety lubi pierdolnąć focha w najmniej odpowiednim momencie i to z przytupem. Jeszcze raz przepraszam. Dziś weszłam na blog. Dosłownie o 19 i zobaczyłam 21 komów. Dziękuję za wszystkie miłe słowa jakie zostawiliście pod ostatnią notą. To naprawdę buduje. Druga rzecz... Przeczytałam od nowa notę i mnie wryło... Nie pamiętam w ogóle jak ją pisałam. Byłam w wielkim szoku, że to jest moje i wyszło spod moich paluchów. Kolejna sprawa to ostatni wstęp... Jestem w mega szoku i doszłam do wniosku, że mam nierówno pod sufitem... Serio... Porównywać się do wojowniczej księżniczki Xseny to serio… Noo..  W ogóle to chyba wiem kiedy tamtą notę pisałam. Zdecydowanie Alkohol mi nie służy :P Bo jestem jeszcze bardziej pierdolnięta niż bez niego :P Nie wiem jak ta nota wyjdzie i czy będzie równie dobra co poprzednia. Sama jestem w szoku, że coś tak dobrego napisałam… Nie, nie jestem narcyzem i wiecie to najlepiej. No to.. taa zapraszam do czytania :P Bo piszę jak zawsze na spontanie i nie sprawdzam potem tego co wrzucam :P Miłego męczenia się z moimi bohaterami :D Jezu… Dobra zamykam paszczę bo jeszcze ktoś powie mi jak w Grze o tron: „zawszyj twarz” :P 

Czułem na swoim ciele jego dłonie… Każdy centymetr… Nie, każdy milimetr mojego ciała płonął… Pomimo, że zniknął i to w takich okolicznościach czułem się odrzucony… C-co?! Co ja właśnie pomyślałem?! Joe! Idioto! Szybko wytarłem się i pobiegłem do pokoju. Tam rzuciłem się na łóżko. Czy zasnąłem? Nie. Nie ma nawet takiej możliwości bo to co działo się w tym pokoju też doskonale pamiętałem… Z-zaraz! On jutro chce wpaść? Oficjalnie? O co mogło mu chodzić? Przecież jest sławny, prawda? Nie może tak sobie chodzić po miastach. Każdy go rozpozna… Wtuliłem twarz w poduszkę i zaciągnąłem się jej zapachem. Czułem go… C-co ten facet mi zrobił?! Jak można tak wyprać komuś mózg?! C-czy to przez… N-nie… Nie mogę o tym myśleć. Zamknąłem oczy i nie wiem kiedy objęcia morfeusza zabrały mnie w piękną krainę zwaną snem. 
-Joe! Joe! Wstawaj! 
Zmarszczyłem brwi i przekręciłem się na bok. 
-N-nie teraz… 
-JOE! 
Szybko usiadłem bo były to słowa padające z ust mężczyzny, na którego moje ciało działa wbrew mej woli. 
-Noah! C-co ty tu robisz?! 
Rozejrzałem się po pokoju. To co zobaczyłem, nie spodobało mi się. Było tu pełno takich jak on. Czaicie? Takich rodem z horrorów z czerwonymi ślepiami, kłami i łypiącymi na ciebie jak na soczysty kawał mięcha. 
-K-kim oni są? 
-Mówiłem kocie, że wpadnę z oficjalną wizytą, prawda? Dziś mój drogi… Staniesz się jednym z nas… Jednak… 
Złapał w palce mój podbródek i uniósł go ku górze, aby patrzeć w moje przerażone oczy. Tak, byłem kurewsko przestraszony! Jak to mam stać się jednym z nich?! 
-Widzisz moich braci? Każdy z nich musi zrozumieć czym dla mnie jesteś, Joe. 
-C-co to znaczy?! 
Wywrócił teatralnie oczami i zaśmiał się. To nie był Noah jakiego znałem! Te spojrzenie, rysy twarzy i uśmiech… Moje ciało wbrew mnie zaczęło drżeć. 
-Każdy z nich cię posiądzie i skosztuje twojej krwi.. Na koniec ja… Twój Pan i stwórca, wypiję całą twoją krew aby zmienić cię w jednego z nas… 
-T-ty żartujesz, prawda?! 
Wyprostował się i spojrzał w moje oczy. 
-Nie. Jestem poważny. 
Po tym ruszył w ich stronę, dając im znak jakby mogli brać ochłapy dla siebie. 
-NOAH! NIE RÓB MI TEGO! 
-Ciii mały… Chyba nie chcesz, aby na twoich oczach została zabita cała twoja rodzina?
Zacisnąłem dłonie na materiale pode mną. Opuściłem głowę, a moje długie włosy zalały niczym kurtyna twarz. Z oczu skapywały pojedyncze łzy na pościel. Moje serce biło ze zdwojoną mocą a ja? Chciałem umrzeć. Jest tu ich z dziesięciu… M-mają mnie zgwałcić?! Co ja jestem?! Męska dziwka?! Tylko Noah może mnie tak dotykać! Rzucili się na mnie i gdy we mnie jeden wszedł a reszta wbiła kły w ciało… Krzyknąłem na całe gardło i zobaczyłem, że na łóżku leżę sam. Szybko usiadłem i zacząłem przeglądać ciało. Nic mi nie było. T-to był tylko sen? Co to ma znaczyć?! Noah… co ty chcesz zrobić? Z-zaraz… c-co to jest… Przetarłem palcami oczy i zamarłem. Płakałem przez sen? Wtedy do pokoju wpadła moja siostra. 
-Joe! Nie uwierzysz kto jest pod naszym domem?! To Noah! Z zespołem i kamerami! 
-C-co?! 
Szybko podbiegłem do okna. Nie kłamała. Sukinsynie coś ty wymyślił tym razem?! Jakby na moje pytanie, Noah spojrzał w okno prosto w moje oczy i posłał mi wredny uśmiech. M-musze się ubrać… Szybko zarzuciłem coś na siebie w myślach zabijając dziada na wszelkie możliwe sposoby. Minąłem siostrę i zbiegłem na dół. 
-Mamo, co tu się dzieje? 
-D-dobre pytanie… 
-Joe Brown. Zostałeś wylosowany z wielu ludzi, dokładnie z całego kraju. 
Spojrzałem na twarz mężczyzny, którą bardzo dobrze znam. 
-Nasz zespół potajemnie zrobił losowanie wśród ludzi. Wylosowany zostałeś ty. Od dziś przez minimum rok będziesz jeździć z nami w trasy, za co rzecz jasna będziemy płacić. 
-C-co? To nie jest możliwe. Mam tu pracę. 
Zacisnąłem szczęki i dłonie. Więc o to mu chodziło. Chce mnie zabrać jako swoją maskotkę. 
-No chyba nie odmówisz. Jeśli nie ty to nikt nie znajdzie się na twoim miejscu. Uwierz mamy dość wielkie grono fanów i nie tylko w tym kraju, którzy daliby wiele aby zająć twoje miejsce przyjacielu. Chyba nie chcesz skierować ich złości na siebie, prawda? No i na twoją rodzinę… 
Z-złości? Debilu z kołkami zamiast zębów! Oni mnie znienawidzą za to, że to ja tu jestem a nie oni! Spojrzałem szybko na rodziców, siostrę która właśnie dostawała ślinotoku i na mojego siostrzeńca.
-Wujku… 
-Tak, Alex? 
-Ten tu.
Wskazał małym paluszkiem na Noah.
-Nie podoba mi się. Jest demonem, wiesz? Nie jedź z nim bo cię zje. 
Nawet nie wiecie jakim śmiechem wybuchłem. Nie patrzyłem na ludzi, kamery i całą tą sytuację. Kucnąłem przed nim i poczochrałem mu włosy. 
-Nie można tak mówić o ludziach, Alex. Nie bój się nie dam się zjeść dobrze? 
Wstałem i spojrzałem na Draculę. 
-Dobrze. Ale w zamian będziecie płacić minimum 10 000 mojej rodzinie. Pasuje? Oczywiście miesięcznie. Cóż to dla was… 
Uśmiechnąłem się wrednie. Mieli menagera, który na pewno na to nie przystanie a ja uwolnię się od tego krwiopijcy. No już mówicie nie i wypad z mojego domu… Swoją drogą wampiry mogą wchodzić do domów bez zaproszenia? 
-Zgoda. Spakuj się, a my czekamy w aucie. Tylko ruchy niedługo mamy kolejny koncert. 
Z-zatkało mnie. Ten dziad był przygotowany na wszystko. Oj ja stworzę ci piekło na ziemi. Gorsze od tego z którego pochodzisz. 
-A-ale… 
-Tak? Jeszcze jakiego wymogi? 
Ten to głosu… Taki sam jak ten w łazience wczoraj kiedy… Moje ciało zaczęło drżeć, więc spojrzałem w bok. 
-N-nie zaraz przyjdę. 
-Czekamy. 
Opuścili dom a siostra rzuciła się na mnie jak wygłodniałe zwierzę. 
-Ale masz farta Joe! Będziesz z nimi przez rok i będą ci jeszcze płacić! Poznasz ich od strony jakiej nikt nie zna! 
Żebyś, kurwa, wiedziała… Znam tego typa aż za dobrze i nie chcę poznawać reszty… Poza tym.. Zaraz… Spojrzałem na zegarek i niemal padłem. Ja tak długo spałem?! Jak to możliwe?! Czyżby on mi coś zrobił. Boże w niebie! Widzisz a nie grzmisz?! Jak możesz pozwalać takiemu demonowi na pożeranie mnie żywcem?! Co?! Świetnie teraz będę pożywieniem, maskotą… Czym jeszcze kurwa? Nowoczesną dmuchaną lalką?!